poniedziałek, 23 lutego 2015

Rozdział 3 - Koncentracja

 Aira
Wiek: 5 lat
 Youaslin obudziła mnie bardzo wcześnie (w samo południe), bym wreszcie nauczyła się medytować, lecz to nie były zwykłe ćwiczenia na koncentrację, bo żeby poprawnie nauczyć się medytować, trzeba było najpierw nauczyć się latać, gdyż medytuje się w powietrzu. Tak więc poszłam nad wodospad (z Nyaną), bo tam najlepiej się koncentruję. Gdy po chwili wreszcie udało mi się unieść w powietrzu, ucieszyłam się i oczywiście straciłam kontrolę, więc spadłam. Potem udawało mi się to po pięciu, sześciu i ośmiu minutach. Nareszcie po trzydziestu minutach Youaslin powiedziała mi, że powinnyśmy już ruszyć do altany, i że już jesteśmy spóźnione, a wtedy pomyślałam, że idziemy do jakiejś normalnej altanki, lecz gdy doszłyśmy na miejsce, zobaczyłam dziewczynkę, która miała długie, ciemnobrązowe włosy. Podeszłam do niej, przywitałam się i przedstawiłam. Ona tylko powiedziała:
 - Jestem Aqua.
 Stwierdziłam, że jest smutna, więc podeszłam do Youaslin, lecz gdy podchodziłam, potknęłam się i Nyana wypadła mi z rąk. Przewróciłam się na inną dziewczynkę. Powiedziała, że ma na imię Gaja. W jej blond włosach tkwiła lilia, a ubrała zieloną, kwiecistą sukienkę. Dodatkowo nie miała butów, za to na rękach i nogach zawinięte miała liany niedaleko niej leciały malutkie, różnokolorowe motyle. Chwilę później zaprzyjaźniłyśmy się i wtedy dowiedziałam się o niej dużo ciekawych rzeczy, np. o tym, że te liany uczepiły się jej i nie da się ich zdjąć. Byłam tak zajęta rozmową, że nie zauważyłam, iż wszystko nagle zniknęło, ogarnęła mnie ciemność. Zasnęłam. Gdy następnego ranka się obudziłam, stwierdziłam, że to sen... 
 Następnego dnia ja i Youaslin (tak jak w moim śnie) poszłyśmy nad wodospad i wszystko działo się tak jak w moim śnie. Gdy Youaslin powiedziała, że już czas, wyprzedziłam ją
i powiedziałam, że wiem. Youaslin była zaskoczona i nie odzywała się do mnie przez całą drogę. Gdy doszłyśmy do altanki, wiedziałam, że się przewrócę, więc byłam ostrożniejsza, ale moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, pchało mnie do przodu, aż się potknęłam. W tym momencie wszechświat ze mnie zakpił...
Działy się też różne rzeczy, których nie było we śnie, np. razem z Gają i Aquą odwiedziłyśmy Aleję Maków, w której wszystkie trzy położyłyśmy się na czerwonych kwiatach maków
i chwilę rozmawiałyśmy o Malince. Później też nie zapadłam się w ciemność, tylko Youaslin nam przerwała i powiedziała, że musimy już się rozejść.
_______________________________________________________________
Youaslin /Juslin/ - Moja nimfa (opiekunka)
Nyana - moja biała, puchata kotka, która lubi jeść ciastka i pić kakao (u nas to mieszanka mleka kokosowego, które w Lyrianie smakuje inaczej oraz owoców kakaowca)
Aleja Maków - jedna z Alei Królestwa Ziemi
_______________________________________________________________


                                                                      Nyana

Rozdział 2 - Spotkanie w Altanie

                                                                           26 dzień. s. Kwiatów. 1000 era

Gaja

 Wiek: 6 lat

     
          Gdy dziś rano siedziałam z nosem w zwojach, w wielkiej krypcie znajdującą się pod Malinką*, (tę bibliotekę wieśniacy nazywają również ''Tajemniczą skarbnicą historii'') przyszła Grace** i kazała mi się szybko zebrać oznajmiając, że udajemy się do Altany . Nie będę ukrywała, że trochę mnie to zdziwiło. Nie zbliżało się żadne święto, a w tamte okolice chodzimy jedynie aby pomóc przystroić domy, drzewa na jakieś ważne okazje.
      Po krótkim czasie czesania moich całkiem długich ciemno blond włosów posłusznie ruszyłam za opiekunką z Miasta Baobabów*** w stronę Altany. Na szczęście mieszkam dość blisko miejsca do którego idziemy. Wystarczy jedynie przejść przez Aleje Maków (moje ukochane miejsce), Miasto Ludzi i Ogrody. Choć i tak zamiast iść jakieś 2,5 godziny szłyśmy ze 3. Niestety stereotyp o spóźnialskich obywatelach Królestwa Ziemi w moim przypadku jest jak najbardziej prawdziwy.
      Gdy mijałyśmy miasto ludzi, widziałyśmy, co trzęsienie ziemi tam narobiło. Wszystkie domy wykonane z rotanu były rozwalone. Wyglądało to, jakby zakończyła się dopiero co jakaś wojna. Na ulicach widać było wiele osób, które zbierały szczątki budynków, nadające się jeszcze do użycia w odbudowie. Wielu mężczyzn siedziało na dachach i kładło nowy dach. 
       Po dwóch godzinach dotarłyśmy do Altany. To miejsce było pełne magicznej energii, która zapobiegała wojnie między czterema królestwami. Altana łączyła ze sobą wszystkie cztery królestwa żywiołów. To przy niej stykały się ich granice. Od każdej strony (północ, południe, wschód, zachód) Altana jest ozdobiona symbolami reprezentujące każde z królestw np. od mojej strony, czyli od Królestwa Ziemi, Altanę porastają liany z małymi, różowymi kwiatami przypominające czterolistną koniczynę (identyczne liany są na moich nogach i rękach tyko bez różowych koniczynek). Tak bardzo chciałabym kiedyś postawić stopę na jej przepięknej marmurowej podłodze. Kto wie może w przyszłości któraś ze strażniczek mianuje mnie Kapłanką (do Altany wejść mogą jedynie same Władczynie Żywiołów, jednak powołują one często tak zwane Kapłanki, które mają za zadanie opiekować się tym miejscem.)
      Gdy dochodziłyśmy z Grace do tego świętego miejsca, zobaczyłam tam dwie dziewczynki w moim wieku, koło każdej z nich stała nimfa. Szybko zaczęłam biec, aby się z nimi przywitać, ale gdy już miałam powiedzieć ''cześć'', jedna z nich potknęła się o korzeń i wywróciła się przez przypadek popychając również mnie. Zachciało mi się śmiać. Gdy miałam już wybuchnąć niekontrolowanym śmiechem, Grace szturchnęła mnie w plecy. Nie wiem dlaczego, ale moja opiekunka chce abym w towarzystwie mało znanych mi osób była poważną, opanowaną dziewczynką. No cóż zazwyczaj średnio mi to wychodzi.
      Jak już wstałyśmy, wysunęłam dłoń i powiedziałam:
      - Cześć, mam na imię Gaja. A wy?
      Dziewczynka z Królestwa Powietrza miała na imię Aira, a z Królestwa Wody, Aqua. Aira była dość niską osobą o długich, kremowych włosach. Była ubrana w białą tunikę oraz białe, krótkie spodenki i buty. W rękach obejmowała małego, również białego kotka. Aqua była wyższa niż ja i Aira. Miała długie ciemno brązowe włosy. Ubrała się w płaszcz z kapturem, (co było dość dziwne), spodnie i wysokie buty. Na jej szyi wisiał piękny naszyjnik w kształcie delfina. Koło każdej z nich stała opiekunka. Ja ich nie znałam, ale Grace najwyraźniej tak. Obie dziewczynki zaprosiłam na zwiedzanie Królestwa, w którym mieszkam. Na samym początku pokazałam im Aleję Maków. Obie były zachwycone widokiem ciągnących się wzdłuż i wszerz połaci bujnie rosnących, czerwonych kwiatów, Po chwili dziewczynki położyły się na ziemi. Aira zaczęła się śmiać, co doprowadziło do tego, że ja również  zaczęłam chichotać. A Aqua lekko się uśmiechnęła, ale było widać, że jest zachwycona. Dopiero wtedy zwróciły uwagę na moje owinięte lianami ręce i nogi.
        — Gaja, czemu założyłaś na siebie te liście? - zapytała Aira
        — Po pierwsze: to są liany, a po drugie: nie mogę ich ściągnąć. Grace mówi, że mam je od urodzenia, podobno nie urodziłam się normalna, tak samo jak Lira — odpowiedziałam.
        — Kto to Lira? — spytała Aqua.
        — To moja kuzynka. Grace opowiadała mi, że ona i inne nimfy z 
Miasta Baobabów na początku myślały, że jest strażniczką Ziemi ale nie dostały żadnego znaku od poprzedniej władczyni która wtedy już nie żyła. Obecnie Lira mieszka na Pustyni Clayro, gdzie może kształcić swoją moc. Odwiedza mnie 2 lub 3 razy do roku.
        — Aha, naprawdę możesz sobie darować te historyjki — odparła Aira.
      Następnym miejscem, które odwiedziłyśmy, było Jezioro Samotnia. Tam w sumie nie działo się nic ciekawego. Później była jeszcze Malinka i dziewczyny zaczęły bawić się z Rico, moim wielkim białym szczurem. Zwierzęta te mogą być czasami nawet wielkości osła.
       Pod koniec dnia nasze opiekunki przyszły po nas, aby Aqua i Aira wróciły do domów, a ja do 
centrum Miasta Baobabów. Jęknęłyśmy wszystkie naraz z myślą, że dadzą nam jeszcze chociaż 5 minut, ale Grace i pozostałe nimfy były nieugięte i na nic zdały się nasze błagania, bo tak czy siak musiałyśmy się rozstać. Opiekunka Airy próbując nas pocieszyć powiedziała, że jutro jeszcze się spotkamy. 
       Poszłam odprowadzić dziewczynki do Altany. Wracałyśmy smutne ze spuszczonymi minami. Choć zdawało mi się, że Aqua wcale nie jest tak smutna jak ja i Aira, tak jakby to była dla niej codzienność. Prawdą jest to, że nie znam Aquy tak bardzo jak na przykład znam Lirę. No, ale wystarczał mi wyraz jej twarzy, aby stwierdzić, że coś ją dręczy.
        Zawsze przed snem Grace opowiadała mi jakieś śmieszne, zwariowane, nie stworzone historie, ale nie tym razem. Dziś poprosiłam ja o to aby opowiedziała mi jak poznała tamte nimfy. Zaczęła mi opowiadać całą historię, ale wiedziałam, że ona próbuje wcisnąć mi kłamstwo.

_________________________________________________________________________________


**Grace - właściwie Gristhaleateyanah (czyt. Gristaleatejana) moja opiekunka (nimfa), nazywam ją Grace, bo nie umiem wypowiedzieć jej normalnego imienia. Jest ona przewodniczącą Miasta Baobabów. (więcej informacji o bohaterach w zakładce "Bohaterowie')
***Miasto Baobabów - miasto w którym mieszkam (stolica Królestwa Ziemi). Zamiast budynków z rotanu domami są baobaby
*Malinka - mój baobab, inaczej mówiąc (pisząc) mój dom 



Aleja Maków




Malinka (Malinka znajduje się w dżungli, tak jak całe Miasto Baobabów)



wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział 1 - Burza

6 lat po śmierci 999 Czterech Żywiołów
Aqua


  Obudził mnie grzmot. Otworzyłam oczy, a następnie wstałam z łóżka. Przebiegłam przez mój mały pokój. Rozwarłam szeroko rotanowe* okiennice. Powietrze było ciężkie i nieruchome. Mimo wczesnego ranka panowała ciemność. Nagle rozświetliła ją błyskawica. Temperatura gwałtownie opadła. Z granatowych chmur lunęły strugi deszczu. Zadrżałam i najszybciej jak mogłam, zamknęłam okno z powrotem. Co rok w tym okresie pogoda była szczególnie okropna. Nie miałam pojęcia, czemu się tak działo, ale chciałam się tego koniecznie dowiedzieć.
  Mam na imię Aqua. Jestem magiem wody. Wybitnie uzdolnionym, ale jeszcze mało niebezpiecznym, tak mówi moja opiekunka Reyna. To nimfa wodna. Ma kruczoczarne włosy, smukłą sylwetkę i, tak jak wszystkie nimfy wodne, błękitne oczy - nie tylko tęczówki, ale całe niebieskie. Nosi zwiewne, białe szaty. Nie pozwala mi wkładać sukienek lub spódnic. Mówi, że tylko by mnie spowalniały w walce. Muszę ubierać bluzki ze skórzanym pasem, spodnie i wysokie buty. Mimo to Reyna nauczyła mnie wielu rzeczy: szermierki, geografii, trochę astronomii i historii, chociaż ta ostatnia jest nudna. Podczas dnia robimy wiele rzeczy.
  Dzisiaj miało być wyjątkowo, ale ta burza wszystko popsuła. Opadłam na fotel. Zastanawiałam się, czym mogła być ta niespodzianka. Ile przygód może mnie dziś ominąć. Westchnęłam.
 - Widzę, że już się obudziłaś, Aquo. - Reyna niespostrzeżenie wślizgnęła się do mojego pokoju. Zerknęłam na nią nieprzytomnie.
 - Głupia burza... - jęknęłam. Reyna spojrzała na mnie z rozbawieniem. Zwykle karciła mnie za narzekanie, ale dziś najwyraźniej sobie odpuściła.
 - To jest zbyt ważne, aby rezygnować z powodu burzy - lekceważąco machnęła ręką w stronę okna.
 - Taak? A co będziemy robić?
 - Ubierz się ciepło i zejdź na dół - rzekła tajemniczo, po czym wyszła z pokoju.
Popędzana własną ciekawością, nałożyłam szybko ciepły płaszcz z kapturem i wyszłam. Zsunęłam się z półki skalnej na ziemię (mieszkam w jednej z tajnych Kaplic Królestwa Wody**. Wejście jest ukryte za wodospadem, a można tam wejść za pomocą owej półki i liny). Reyna już tam na mnie czekała:
 - Gotowa? Zatem idziemy.
Ominęłyśmy Czarną Skałę oraz wodospad i podążyłyśmy na północ.
 - Co? Idziemy nad morze? Przecież to wcale nie jest takie ważne - zauważyłam.
 - Jeszcze nie wiesz, co będziesz tam robić, więc nie marudź.
Gdy doszłyśmy nad morze, sztorm i wiatr się nasiliły. Deszcz na szczęście ustał, chociaż nadal były granatowe chmury. Reyna kazała mi utworzyć falę idącą w przeciwnym kierunku niż pozostałe.
 - Ale, to przecież... pod wiatr! Jak mam mu się przeciwstawić? On jest bardzo silny! - nie wiedziałam, co zrobić. Reyna się uśmiechnęła:
 - Owszem, jest potężny, ale ty jesteś jeszcze silniejsza. Musisz nauczyć się kierować wodę przeciwko innym żywiołom. Nie możesz pozwolić na to, aby warunki pogodowe przeszkodziły ci w ćwiczeniach. Możesz je wykorzystać, na przykład teraz, stworzyć ogromną falę "współpracując" z wiatrem, albo się sprzeciwić - utworzyć falę idącą pod wiatr. I to masz właśnie teraz zrobić.
  Spróbowałam, i o dziwo, udało mi się - mała fala przepłynęła kilka metrów i zniknęła. Ale i tak trudno było walczyć z wiatrem. Skrzywiłam się. Reyna to zauważyłą.
 - Coś się stało? Ciesz się, że to naturalny wiatr i można go pokonać. Nie  mówię, że łatwo, ale się da. Gdyby jakiś mag powietrza go utworzył, byłoby znacznie ciężej.
  Pod koniec godziny udało mi się zrobić całkiem wysoką falę, która połknęła parę mniejszych, idących z wiatrem, przepłynęła dosyć długi dystans i się gwałtownie zmniejszyła, a potem zniknęła. Reyna, widząc moje postępy, pochwaliła mnie i powiedziała, że będziemy wracać. Wróciłyśmy do Kaplicy i zjadłyśmy kilka owoców, a potem moja opiekunka oznajmiła, że znów się gdzieś wybieramy, ale na koniach, bo trasa będzie długa. Westchnęłam i przewróciłam oczami, jednak nie narzekałam. Tym razem skierowałyśmy się na południe. Wielokrotnie pytałam Reyny, gdzie jedziemy i jak długo ta podróż będzie jeszcze trwać, lecz ona nie chciała mi powiedzieć. Jak zwykle omijałyśmy miasta szerokimi łukami, więc nie łudziłam się, że szybko wrócimy. Na noc zatrzymałyśmy się w małej gospodzie. Ucieszyłam się, że po raz kolejny zobaczę człowieka, a zdarzało mi się to bardzo rzadko. Dotąd wszyscy, z którymi nawiązałam kontakt wzrokowy, szybko odwracali wzrok. Reyna mówi, że to przez mocny kolor moich oczu i intensywność spojrzenia. Dzisiaj jednak nie miałam okazji tego wypróbować, bo nimfa kazała mi założyć kaptur tak, aby zasłonić całą twarz. Ech. Znowu chce, aby wszystkie spojrzenia kierowały się na nią. Szczególnie spojrzenia mężczyzn, bo to jej ukryta słabość. Nie mam pojęcia, jak to możliwe, że wytrzymałam z nią praktycznie całe moje życie. Doprawdy jestem uosobieniem cierpliwości.
  Gdy tylko się obudziłam (Reyna nie musi spać, bo jest nimfą), ruszyłyśmy w dalszą podróż. Pojechałyśmy drogą przecinającą miasto - okrąg, w którym mogli mieszkać ludzie z każdego Królestwa. Jego środkiem była Altana. Altanę i miasto dzieliły tereny neutralne nazywane Ogrodami.
  Przemierzałyśmy miasto, podziwiając piękne, rotanowe budynki lśniące w deszczu, wspaniałe rośliny w ogrodach i czyste strumienie. Na ulicach nie było nikogo. Niedługo zresztą dowiedziałyśmy się, czemu. Tuż przed wyjściem burza przybrała na sile, a domy były kompletnie zniszczone. Drzewa połamane. Nasze konie niespokojnie prychały.
 - Przecież deszcz nie możę uderzać z taką siłą... Rotan jest twardszy od stali. Jedyne, co go może unicestwić, to... wyładowania elektryczne, ale tak dużo piorunów..? To niemożliwe! - usłyszałam, jak Reyna mruczy pod nosem. Opuściłyśmy miasto tak szybko, jak mogłyśmy. Gdy doszłyśmy do Altany, słońce wyszło zza chmur. Musiało być wczesne południe. Konie uwiązałyśmy niedaleko jeziora, żeby mogły się napić. Usiadłam pod jednym z drzew, aby odpocząć.
  Niedługo zobaczyłam dwie postacie idące w naszą stronę z zachodu. To była drobna dziewczynka z kremowymi włosami i nimfa powietrza. Zdziwiłam się, bo jeszcze nigdy nie widziałam nikogo z innego Królestwa. Postanowiłam na razie być w bezpiecznej odległości, ale tamta dziewczynka najwyraźniej chciała się ze mną przywitać.
 - Mam na imię Aira i mam 5 lat. Pochodzę z Królestwa Powietrza, a ty?
 - Jestem Aqua - powiedziałam cicho. Nie czułam potrzeby, aby mówić jej więcej. Dopiero co ją poznałam. Spojrzałam na nią badawczo. Była ubrana w białą tunikę, krótkie spodenki i dziwne buty do kostek. Na rękach miała białego kotka. Całkiem ładny. Aira chyba poczuła się nieswojo. Wróciła do swojej opiekunki - a raczej próbowała wrócić, bo zahaczyła stopą o korzeń, kotek ześlizgnął się z jej rąk, a ona sama wpadła na... jeszcze inną dziewczynkę? Nowo przybyła miała w blond włosach kwiat, zieloną sukienkę zrobioną jakby z liści oraz liany na nogach i rękach. Wyglądała jak jakaś wróżka z bajki. Pewnie przybyła ze wschodu.
 - Jestem Gaja z Królestwa Ziemi - przedstawiła się. Czyli miałam rację co do jej pochodzenia.
 - Ja mam na imię Aira i jestem z Królestwa Powietrza - powiedziała Aira, najwyraźniej ucieszona tym, że Gaja jest bardziej rozmowna. Też się przedstawiłam.
 - Pokażę wam część Królestwa Ziemi, chcecie? - zaproponowała Gaja.
 - Jasne! - powiedziała z entuzjazmem Aira. Ja również się zgodziłam. Przeszłyśmy do części Ogrodów należącej do Królestwa Ziemi.

 - To Aleja Maków - powiedziała Gaja. Przed nami rozciągał się wspaniały widok: tysiące kwiatów! Pod wpływem chwili razem z Airą położyłyśmy się się na miękkich makach, wdychając ich zapach. Usiadłam, a Aira podniosła głowę i spojrzała na Gaję.

 - Gaja, a tak właściwie to czemu założyłaś te liście? - zapytała.
 - Po pierwsze - to są liany, a po drugie - nie mogę ich ściągnąć. Grace, moja opiekunka mówi, że nie urodziłam się normalnym magiem, tak samo jak Lira.
 - Kto to jest Lira? - zapytałam. Jestem pewna, że gdzieś wcześniej słyszałam to imię. Gaja zaczęła tłumaczyć, że to jej kuzynka, która mieszka na pustyni Clayro, dodała coś o baobabach, wiadomości i Strażniczkach Żywiołów. Wyraźnie znudzona Aira przerwała Gai. Dziewczynka z Królestwa Ziemi jednak nie wydawała się szczególnie obrażona. Później Gaja zaprowadziła nas do jeszcze kilku miejsc, ciągle gadając z Airą. Nie włączałam się do rozmowy. Wolałam przysłuchiwać się temu, co mówiły nimfy, które szły za nami, ale niestety dziewczynki zagłuszały słowa naszych opiekunek. Nawet nie zauważyłyśmy, jak wyszłyśmy z Ogrodów do prawdziwego Królestwa Ziemi. Gaja pokazała nam baobab, w którym mieszkała. Nazwała go Malinką. Z drzewa wyszedł ogromny szczur - ale taki wielkości dużego psa!.
 - To jest mój szczurek Rico - powiedziała Gaja, uśmiechając się szeroko. Naszło mnie podejrzenie, że ona ma coś z głową. Kto normalny nazwałby baobab Malinką? I w dodatku w nim mieszkał? Kto normalny o wielkim, dzikim szczurze mówiłby "szczurek Rico"? Gaja zauważyła moje spojrzenie.
 - Pewnie myślicie, że jestem trochę szalona. Macie rację! - roześmiałyśmy się. Muszę przyznać, że były całkiem miłe. Pod koniec dnia musiałyśmy się rozejść do naszych Królestw. Nimfa powietrza, chyba miała na imię Youaslin, próbowała nas pocieszyć i powiedziała, że jutro się spotkamy. Taaa. Na pewno. Zwłaszcza że u mnie podróż w jedną stronę - od Kaplicy do Altany - w najlepszym przypadku trwa dwa dni.
  Ale czułam, że w jednym miała rację. Na pewno jeszcze kiedyś je spotkam.
                                 
*Rotan - materiał używany w Lyrianie. Wygląda jak szkło, ale jest twardszy od stali. Przyjazny środowisku, dlatego większość rzeczy jest z niego zrobiona.
**Kaplice Królestwa Wody - tu nie chodzi o takie do modlenia się. Kaplica w Królestwie Wody to tajemniczy budynek, gdzie jest np. biblioteka ze starymi księgami i puste sale, które można wykorzystać do nauki szermierki. Nie wiadomo, kto zbudował Kaplice. Pierwszą odkryto kilkaset lat temu.

Wejście do Kaplicy (ukryte za wodospadem)




Równiny, a dalej Mroczne Góry, w których znajduje się Kaplica
Znalezione obrazy dla zapytania góry księżyc fantasy