21 dzień Sezonu Wiatru
Era 1000
Era 1000
9 lat po śmierci poprzednich Czterech Żywiołów
Aqua
Wynurzyłam się nad powierzchnię jeziora, łapczywie wciągając do płuc powietrze.
- Nadal nie masz zbyt dobrego wyniku, Aquo.
Spojrzałam na czasomierz wykonany z rotanu. Pół godziny pod wodą to dosyć długo. Zwykły człowiek nie wytrzymałby tyle czasu. Ale Reyna uważała, że jestem słaba. Musiałam coś z tym zrobić! Ponownie zanurkowałam, nabierając powietrza w usta. Otworzyłam oczy. Pod wodą widziałam równie dobrze, jak na powierzchni. Kilka metrów pode mną było zamulone dno z piaskiem i kamieniami, które porastały glony. Między nimi pływały ławice małych ryb. Promienie słońca przedzierały się pod powierzchnię wody. Wyglądało to pięknie.
Podpłynęłam bliżej wodospadu, gdzie widok zasłaniały bąbelki oraz wzburzona woda. Opadłam lekko na dno, obserwując rosnące wokół rośliny, lekko falujące pod wodą. Po chwili poczułam, że dłużej nie wytrzymam. Odbiłam się od dna i wynurzyłam.
- Lepiej?
Reyna spojrzała mi prosto w oczy (nie wiadomo, jak to zrobiła, nie posiadając tęczówek i źrenic, mając tylko niebieskie gały. No, ale jest nimfą - tego nie ogarniesz).
- Dwadzieścia minut.
- COO?! - szeroko otworzyłam oczy. Byłam pewna, że tym razem uda mi się pobić rekord, czyli godzinę. Oczywiście wtedy pomagała mi Reyna. Sama bym tyle nie wytrzymała. Moja opiekunka, a raczej trenerka kazała mi samej wstrzymać oddech w wodzie na dłużej, niż z jej wcześniejszą pomocą.
- Nie słuchasz, co do ciebie mówię, Aquo. Nie kazałam ci wstrzymywać oddechu. Miałaś oddychać wodą. Czerpać z niej powietrze. Rozumiesz?
Czasem miałam wrażenie, że nimfa czyta w moich myślach.
Westchnęłam. Wyszłam z jeziora, następnie wyciągnęłam magią wodę z moich przemoczonych ubrań. Włożyłam ciepłą szatę oraz wysuszyłam włosy. Wzięłam z pobliskiego kamienia rękawiczkę bez palców, którą naciągnęłam na prawą dłoń.
- Na dziś koniec, Aquo. Pozwalam ci odpocząć. Później, zamiast lekcji szermierki, nauczę cię posługiwania innymi broniami. Wieczorem będziesz mogła czytać.
Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam czytać. A walka innymi broniami brzmiała bardzo ciekawie. Reyna podała mi sok wyciśnięty z jabłek. Usiadłam na trawie, pijąc małymi łykami.
Tym razem Reyna westchnęła.
- Jesteś jeszcze słaba. Tak wielu rzeczy muszę cię nauczyć... - powiedziała to cicho, pewnie licząc na to, że nie usłyszę. Ale usłyszałam tak wyraźnie, jakby szeptała mi prosto do ucha. Gwałtownie wstałam. Sok zamienił się w lód. Rotanowa szklanka pękła. Nimfa wytrzeszczyła swoje niebieskie gały.
- Wybacz, Aquo! Masz lepszy słuch, niż myślałam. Nie chodziło mi o to, że twoja wola lub moc jest słaba. Wręcz przeciwnie. Jesteś uparta jak osioł, a moc ciągle wzrasta. Jednakże... brak ci opanowania. Jeśli nadal będziesz tak reagować, swoją potężną mocą możesz wywołać katastrofę. Od dzisiaj ćwiczymy tak zwanego ludzkiego poker face'a.
Musiałam zrobić głupią minę. Reyna zauważyła to i ciągnęła:
- Poker to rodzaj gry, która istnieje w innym wymiarze, Wszechświecie, na planecie Ziemia. Podczas gry nie wolno ujawniać swoich uczuć, trzeba mieć obojętną twarz. Od tego wzięła się nazwa - poker face. My zaś będziemy również uczyć się panowania nad swoimi uczuciami. Musisz zachować zimną krew, Aquo.
Kiwnęłam głową i sięgnęłam po lodowy sok, już bez szklanki.
- Co mam z nim zrobić? Już go nie wypiję - podrzuciłam mrożonkę kilka razy w powietrze.
- W takim razie zjedz.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, ale była poważna. Polizałam sopel. Smakował zupełnie jak sok. W sumie to nadal był sok, tylko zmrożony. Całkiem dobry.
Gdy nic nie zostało, Reyna zaśmiała się:
- Ziemscy śmiertelnicy też mają coś takiego. Nazywają to lodami.
Zmarszczyłam brwi.
- Czyli nie odkryłam tego pierwsza?
Reyna uśmiechnęła się ciepło.
- W naszym wymiarze, owszem, odkryłaś.
Byłam już trochę zniecierpliwiona. O innych wymiarach wolałam słuchać wieczorem, teraz chciałam iść na kolejną część treningu. Reyna najwyraźniej też pomyślała, że nie warto tracić czasu, więc wstała i rzuciła:
- To w końcu chcesz się nauczyć porządnie walczyć, czy nie?
- Jasne!
Nimfa, jak zwykle unosząc się kilka centymetrów nad ziemią, skierowała się do wnętrza Kaplicy. Ruszyłam za nią.
Reyna pokazała mi mnóstwo rodzajów broni. Sztylety, włócznie, noże do rzucania, topory, nunczako, katany, bicze... Każde z nich musiałam trzymać w inny sposób. Po paru godzinach ćwiczeń zrobiły mi się pęcherze na palcach. Było to trochę uciążliwe, więc nimfa kazała mi usiąść w spokojnym miejscu i czytać. Dała mi parę zniszczonych książek w cienkich okładkach.
Jak zwykle poszłam na plażę. Usiadłam na piasku pod rozłożystym drzewem i wyciągnęłam z torby pierwszą lekturę, "Mrok głębin". Na okładce namalowany był ogromny wąż morski wynurzający się wśród fal. Uśmiechnęłam się pod nosem. Reyna świetnie dobrała książkę. Wiedziała, że pójdę nad morze, a pogoda od południa zrobiła się gorsza. Ogromne fale z wściekłością biły o brzeg. Chmury nad moją głową miały kolor atramentu. Wiatr wył donośnie. Ale ja nie bałam się potworów mieszkających w Oceanie, bywały bowiem gorsze sztormy, a te przerażające istoty mieszkały w głębinach. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby któraś z nich zeszła na mieliznę.
Wzięłam się do czytania.
Krwiożercze duchy i potwory zamieszkujące otchłań morską - napisane było we wstępie - W niektórych regionach zapomniano o ich potędze. Uznano, że te istoty to niegroźna legenda, jednakże opowieści marynarzy są zatrważającą prawdą. W tej oto książeczce spisano małą ilość informacji na ten temat wskutek niewielu żywych informatorów, którzy cudem przeżyli atak owych stworzeń.
Zamieszczone były opisy wielu istot, które zmroziły mi krew w żyłach. Nie przypuszczałam, że takie potwory mogą istnieć. Jednak najbardziej wstrząsnęły mną ostatnie strony. Był tam opis Reverse Bloody Nymphe - Krwiożercze Nimfy. Ponoć to sztuczny podgatunek nimf. Jedna bowiem zapragnęła udoskonalić swoją moc, a że wiadomo, iż krew ludzka ma duże właściwości magiczne, oraz iż większą jej częścią jest woda, postanowiła to wykorzystać. Zabiła człowieka, a potem wypiła jego krew. Potem odkryła, że jej moc faktycznie wzrosła, ale nie tylko! Była w stanie kontrolować tę ciecz, czyli mogła sterować ludźmi i powoli się starzała! Co prawda rzadko, lecz musiała pić świeżą, ludzką krew aby pozostać nieśmiertelną. Niektóre nimfy postanowiły zrobić to samo, co ona. W tych Erach zginęło mnóstwo ludzi. Ówczesne Władczynie zlikwidowały część nimf, lecz niektóre nadal ukrywają się gdzieś na obrzeżach Królestw. Miałam ciarki na samą myśl o tym.
- Co o tym sądzisz, Aquo? - rozległ się głos za mną. Wiedziałam, że to Reyna, ale i tak się wzdrygnęłam.
- Boisz się? - nie widziałam jej twarzy, była ona skryta w cieniu.
Zastanowiłam się.
- Chyba nie. Jednakże czasy, kiedy bezmyślnie wchodziłam do wszystkich ciemnych zakamarków minęły bezpowrotnie. Ale nadal chcę popłynąć statkiem!
Nimfa podeszła do mnie o krok. Na twarzy miała lekki uśmiech, jednak nie sięgał on oczu.
- Jak zwykle. Zupełny brak reakcji.
Zmarszczyłam brwi.
- O co ci chodzi?
- Mimo że jesteś dziewięcioletnim dzieckiem, wszystko przyjmujesz tak spokojnie, obojętnie...
- Nauczyłam się tego od ciebie.
Oczy Reyny rozjaśniły się na chwilę, a potem znów zgasły.
- Humoru też na obecną chwilę ci nie brak, jak widzę.
Zamrugałam.
- Coś się stało?
- Spostrzegawcza. Kolejne utrapienie. - znów słyszałam słowa, jakby wyszeptała mi prosto do ucha.
- Coooo? Myślałam, że spostrzegawczość to dobra cecha! - czułam się trochę urażona. - Poza tym, trochę boli mnie głowa. Pójdę już do Kaplicy. Mogę dokończyć te książki rano? Jestem zmęczona.
Reyna przechyliła głowę w bok, jakby się namyślając. Jednak nie był to ludzki ruch. Nimfa... kojarzyła mi się z drapieżnikiem patrzącym na swoją ofiarę. Nie wiem czy przez książkę, czy przez okropne, czarne niebo, czy pozbawione wyrazu oczy Reyny, a może to wszystko sprawiło, że najszybciej jak mogłam, uciekłam z plaży ku Kaplicy. Przebiegłam przez mały zagajnik, później się zmęczyłam i do Czarnej Skały doszłam normalnym tempem. Ledwo się wdrapałam po skalnej półce, schodach, i opadłam na łóżko w moim pokoju.
Co się dzieje? Czemu Reyna była dla mnie taka oschła? Moja głowa... miałam wrażenie, że zaraz eksploduje. Strasznie mnie bolała.
Dopiero teraz doszłam do wniosku, że nie wiedziałam niczego o moich rodzicach. Reyna nigdy mi o nich nie mówiła. A ja nie zaczynałam tego tematu. To mnie po prostu nie interesowało.
- Kim jestem? - jęknęłam, trzymając się oburącz za głowę.
Nigdy nie widziałam innych dzieci... oprócz tych dziwnych dziewczynek, które spotkałam trzy lata temu i słabo je pamiętam. One też miały nimfy za opiekunki. Ciekawe, co się stało z ich rodzicami. A może w ogóle ich nie miały? Może ja też...
Nie! Reyna nie mogłaby mnie okłamać! Ona...
Niby czemu nie mogłaby? Żyje setki lat! A tu się pojawiam ja... Kim w ogóle ona jest? Co ja mogę o niej wiedzieć?
Opiekuje się mną. Nie skrzywdziła mnie i nigdy nie skrzywdzi!
Czemu jestem tego taka pewna?
Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam na tego typu rozmyślaniach. Jak przez mgłę docierał do mnie odgłos deszczu kapiącego na parapet za otwartym oknem. W końcu zasnęłam.
Gdy się obudziłam, przy moim łóżku siedziała Reyna, opierając łokcie na stole. Zamyślona patrzyła w dal, na morze przez otwarte okno. Ziewnęłam głośno i wstałam. Moja opiekunka obróciła się do mnie. W jej niebieskich oczach nie było takiego wyrazu, jak wczoraj. Były takie, jak zwykle - hm.... nimfowate. Uśmiechnęłam się do niej, a ona słabo, ale to odwzajemniła. Potem znów zapatrzyła się w dal. Ja też zerknęłam za okno. Wszystko było mokre. Najwyraźniej gdy spałam, rozpętała się niezła burza.
- Kiedyś o mało co nie zgodziłam się zostać Krwiożerczą Nimfą - powiedziała znienacka Reyna. Obróciłam się do niej ze zdziwieniem.
- Ale przecież nie zostałaś.
Nimfa spojrzała na mnie smutno.
- Kiedyś... ludzie byli okrutni. Nie mogli znieść istnienia stworzeń potężniejszych od nich. Nienawidzili nimf. Z wzajemnością.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Zaś ty, Aquo... tak mało rzeczy widziałaś. Nie spotkałaś się nigdy z nienawiścią. Nie masz pojęcia, jak ważną rzeczą jest tolerancja.
- Reyno, mam do ciebie prośbę. Powiedz mi coś...
Nie wydawała się zaskoczona.
- Kim jestem?
Przepraszam, że tak długo nie pisałam rozdziału :3 W nagrodę za Waszą cierpliwość wklejam tutaj znaleziony przeze mnie fajny filmik z YT: Alight wykonany przez Jasona Keysera.
Podpłynęłam bliżej wodospadu, gdzie widok zasłaniały bąbelki oraz wzburzona woda. Opadłam lekko na dno, obserwując rosnące wokół rośliny, lekko falujące pod wodą. Po chwili poczułam, że dłużej nie wytrzymam. Odbiłam się od dna i wynurzyłam.
- Lepiej?
Reyna spojrzała mi prosto w oczy (nie wiadomo, jak to zrobiła, nie posiadając tęczówek i źrenic, mając tylko niebieskie gały. No, ale jest nimfą - tego nie ogarniesz).
- Dwadzieścia minut.
- COO?! - szeroko otworzyłam oczy. Byłam pewna, że tym razem uda mi się pobić rekord, czyli godzinę. Oczywiście wtedy pomagała mi Reyna. Sama bym tyle nie wytrzymała. Moja opiekunka, a raczej trenerka kazała mi samej wstrzymać oddech w wodzie na dłużej, niż z jej wcześniejszą pomocą.
- Nie słuchasz, co do ciebie mówię, Aquo. Nie kazałam ci wstrzymywać oddechu. Miałaś oddychać wodą. Czerpać z niej powietrze. Rozumiesz?
Czasem miałam wrażenie, że nimfa czyta w moich myślach.
Westchnęłam. Wyszłam z jeziora, następnie wyciągnęłam magią wodę z moich przemoczonych ubrań. Włożyłam ciepłą szatę oraz wysuszyłam włosy. Wzięłam z pobliskiego kamienia rękawiczkę bez palców, którą naciągnęłam na prawą dłoń.
- Na dziś koniec, Aquo. Pozwalam ci odpocząć. Później, zamiast lekcji szermierki, nauczę cię posługiwania innymi broniami. Wieczorem będziesz mogła czytać.
Uśmiechnęłam się. Uwielbiałam czytać. A walka innymi broniami brzmiała bardzo ciekawie. Reyna podała mi sok wyciśnięty z jabłek. Usiadłam na trawie, pijąc małymi łykami.
Tym razem Reyna westchnęła.
- Jesteś jeszcze słaba. Tak wielu rzeczy muszę cię nauczyć... - powiedziała to cicho, pewnie licząc na to, że nie usłyszę. Ale usłyszałam tak wyraźnie, jakby szeptała mi prosto do ucha. Gwałtownie wstałam. Sok zamienił się w lód. Rotanowa szklanka pękła. Nimfa wytrzeszczyła swoje niebieskie gały.
- Wybacz, Aquo! Masz lepszy słuch, niż myślałam. Nie chodziło mi o to, że twoja wola lub moc jest słaba. Wręcz przeciwnie. Jesteś uparta jak osioł, a moc ciągle wzrasta. Jednakże... brak ci opanowania. Jeśli nadal będziesz tak reagować, swoją potężną mocą możesz wywołać katastrofę. Od dzisiaj ćwiczymy tak zwanego ludzkiego poker face'a.
Musiałam zrobić głupią minę. Reyna zauważyła to i ciągnęła:
- Poker to rodzaj gry, która istnieje w innym wymiarze, Wszechświecie, na planecie Ziemia. Podczas gry nie wolno ujawniać swoich uczuć, trzeba mieć obojętną twarz. Od tego wzięła się nazwa - poker face. My zaś będziemy również uczyć się panowania nad swoimi uczuciami. Musisz zachować zimną krew, Aquo.
Kiwnęłam głową i sięgnęłam po lodowy sok, już bez szklanki.
- Co mam z nim zrobić? Już go nie wypiję - podrzuciłam mrożonkę kilka razy w powietrze.
- W takim razie zjedz.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem, ale była poważna. Polizałam sopel. Smakował zupełnie jak sok. W sumie to nadal był sok, tylko zmrożony. Całkiem dobry.
Gdy nic nie zostało, Reyna zaśmiała się:
- Ziemscy śmiertelnicy też mają coś takiego. Nazywają to lodami.
Zmarszczyłam brwi.
- Czyli nie odkryłam tego pierwsza?
Reyna uśmiechnęła się ciepło.
- W naszym wymiarze, owszem, odkryłaś.
Byłam już trochę zniecierpliwiona. O innych wymiarach wolałam słuchać wieczorem, teraz chciałam iść na kolejną część treningu. Reyna najwyraźniej też pomyślała, że nie warto tracić czasu, więc wstała i rzuciła:
- To w końcu chcesz się nauczyć porządnie walczyć, czy nie?
- Jasne!
Nimfa, jak zwykle unosząc się kilka centymetrów nad ziemią, skierowała się do wnętrza Kaplicy. Ruszyłam za nią.
Reyna pokazała mi mnóstwo rodzajów broni. Sztylety, włócznie, noże do rzucania, topory, nunczako, katany, bicze... Każde z nich musiałam trzymać w inny sposób. Po paru godzinach ćwiczeń zrobiły mi się pęcherze na palcach. Było to trochę uciążliwe, więc nimfa kazała mi usiąść w spokojnym miejscu i czytać. Dała mi parę zniszczonych książek w cienkich okładkach.
Jak zwykle poszłam na plażę. Usiadłam na piasku pod rozłożystym drzewem i wyciągnęłam z torby pierwszą lekturę, "Mrok głębin". Na okładce namalowany był ogromny wąż morski wynurzający się wśród fal. Uśmiechnęłam się pod nosem. Reyna świetnie dobrała książkę. Wiedziała, że pójdę nad morze, a pogoda od południa zrobiła się gorsza. Ogromne fale z wściekłością biły o brzeg. Chmury nad moją głową miały kolor atramentu. Wiatr wył donośnie. Ale ja nie bałam się potworów mieszkających w Oceanie, bywały bowiem gorsze sztormy, a te przerażające istoty mieszkały w głębinach. Jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby któraś z nich zeszła na mieliznę.
Wzięłam się do czytania.
Krwiożercze duchy i potwory zamieszkujące otchłań morską - napisane było we wstępie - W niektórych regionach zapomniano o ich potędze. Uznano, że te istoty to niegroźna legenda, jednakże opowieści marynarzy są zatrważającą prawdą. W tej oto książeczce spisano małą ilość informacji na ten temat wskutek niewielu żywych informatorów, którzy cudem przeżyli atak owych stworzeń.
Zamieszczone były opisy wielu istot, które zmroziły mi krew w żyłach. Nie przypuszczałam, że takie potwory mogą istnieć. Jednak najbardziej wstrząsnęły mną ostatnie strony. Był tam opis Reverse Bloody Nymphe - Krwiożercze Nimfy. Ponoć to sztuczny podgatunek nimf. Jedna bowiem zapragnęła udoskonalić swoją moc, a że wiadomo, iż krew ludzka ma duże właściwości magiczne, oraz iż większą jej częścią jest woda, postanowiła to wykorzystać. Zabiła człowieka, a potem wypiła jego krew. Potem odkryła, że jej moc faktycznie wzrosła, ale nie tylko! Była w stanie kontrolować tę ciecz, czyli mogła sterować ludźmi i powoli się starzała! Co prawda rzadko, lecz musiała pić świeżą, ludzką krew aby pozostać nieśmiertelną. Niektóre nimfy postanowiły zrobić to samo, co ona. W tych Erach zginęło mnóstwo ludzi. Ówczesne Władczynie zlikwidowały część nimf, lecz niektóre nadal ukrywają się gdzieś na obrzeżach Królestw. Miałam ciarki na samą myśl o tym.
- Co o tym sądzisz, Aquo? - rozległ się głos za mną. Wiedziałam, że to Reyna, ale i tak się wzdrygnęłam.
- Boisz się? - nie widziałam jej twarzy, była ona skryta w cieniu.
Zastanowiłam się.
- Chyba nie. Jednakże czasy, kiedy bezmyślnie wchodziłam do wszystkich ciemnych zakamarków minęły bezpowrotnie. Ale nadal chcę popłynąć statkiem!
Nimfa podeszła do mnie o krok. Na twarzy miała lekki uśmiech, jednak nie sięgał on oczu.
- Jak zwykle. Zupełny brak reakcji.
Zmarszczyłam brwi.
- O co ci chodzi?
- Mimo że jesteś dziewięcioletnim dzieckiem, wszystko przyjmujesz tak spokojnie, obojętnie...
- Nauczyłam się tego od ciebie.
Oczy Reyny rozjaśniły się na chwilę, a potem znów zgasły.
- Humoru też na obecną chwilę ci nie brak, jak widzę.
Zamrugałam.
- Coś się stało?
- Spostrzegawcza. Kolejne utrapienie. - znów słyszałam słowa, jakby wyszeptała mi prosto do ucha.
- Coooo? Myślałam, że spostrzegawczość to dobra cecha! - czułam się trochę urażona. - Poza tym, trochę boli mnie głowa. Pójdę już do Kaplicy. Mogę dokończyć te książki rano? Jestem zmęczona.
Reyna przechyliła głowę w bok, jakby się namyślając. Jednak nie był to ludzki ruch. Nimfa... kojarzyła mi się z drapieżnikiem patrzącym na swoją ofiarę. Nie wiem czy przez książkę, czy przez okropne, czarne niebo, czy pozbawione wyrazu oczy Reyny, a może to wszystko sprawiło, że najszybciej jak mogłam, uciekłam z plaży ku Kaplicy. Przebiegłam przez mały zagajnik, później się zmęczyłam i do Czarnej Skały doszłam normalnym tempem. Ledwo się wdrapałam po skalnej półce, schodach, i opadłam na łóżko w moim pokoju.
Co się dzieje? Czemu Reyna była dla mnie taka oschła? Moja głowa... miałam wrażenie, że zaraz eksploduje. Strasznie mnie bolała.
Dopiero teraz doszłam do wniosku, że nie wiedziałam niczego o moich rodzicach. Reyna nigdy mi o nich nie mówiła. A ja nie zaczynałam tego tematu. To mnie po prostu nie interesowało.
- Kim jestem? - jęknęłam, trzymając się oburącz za głowę.
Nigdy nie widziałam innych dzieci... oprócz tych dziwnych dziewczynek, które spotkałam trzy lata temu i słabo je pamiętam. One też miały nimfy za opiekunki. Ciekawe, co się stało z ich rodzicami. A może w ogóle ich nie miały? Może ja też...
Nie! Reyna nie mogłaby mnie okłamać! Ona...
Niby czemu nie mogłaby? Żyje setki lat! A tu się pojawiam ja... Kim w ogóle ona jest? Co ja mogę o niej wiedzieć?
Opiekuje się mną. Nie skrzywdziła mnie i nigdy nie skrzywdzi!
Czemu jestem tego taka pewna?
Nie wiedziałam, ile czasu spędziłam na tego typu rozmyślaniach. Jak przez mgłę docierał do mnie odgłos deszczu kapiącego na parapet za otwartym oknem. W końcu zasnęłam.
Gdy się obudziłam, przy moim łóżku siedziała Reyna, opierając łokcie na stole. Zamyślona patrzyła w dal, na morze przez otwarte okno. Ziewnęłam głośno i wstałam. Moja opiekunka obróciła się do mnie. W jej niebieskich oczach nie było takiego wyrazu, jak wczoraj. Były takie, jak zwykle - hm.... nimfowate. Uśmiechnęłam się do niej, a ona słabo, ale to odwzajemniła. Potem znów zapatrzyła się w dal. Ja też zerknęłam za okno. Wszystko było mokre. Najwyraźniej gdy spałam, rozpętała się niezła burza.
- Kiedyś o mało co nie zgodziłam się zostać Krwiożerczą Nimfą - powiedziała znienacka Reyna. Obróciłam się do niej ze zdziwieniem.
- Ale przecież nie zostałaś.
Nimfa spojrzała na mnie smutno.
- Kiedyś... ludzie byli okrutni. Nie mogli znieść istnienia stworzeń potężniejszych od nich. Nienawidzili nimf. Z wzajemnością.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Zaś ty, Aquo... tak mało rzeczy widziałaś. Nie spotkałaś się nigdy z nienawiścią. Nie masz pojęcia, jak ważną rzeczą jest tolerancja.
- Reyno, mam do ciebie prośbę. Powiedz mi coś...
Nie wydawała się zaskoczona.
- Kim jestem?
***
Kilka przerażających istot żyjących w Oceanie:
***
Nawet jeśli coś wydaje Wam się bez sensu, wszystko ma swoją przyczynę... i skutki.
***
Przepraszam, że tak długo nie pisałam rozdziału :3 W nagrodę za Waszą cierpliwość wklejam tutaj znaleziony przeze mnie fajny filmik z YT: Alight wykonany przez Jasona Keysera.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz